MotoryzacjaTesty

Do pracy, rodacy! Test Renault Master

Sprawny transport, towarzysze i obywatele, jest podstawą rozwoju socjalistycznej ojczyzny. Dlatego już wkrótce nasze państwowe zakłady uruchomią produkcję nowego samochodu Żuk A06 w wersji towarowo-osobowej. Dzięki temu brygady budowlane dojadą na każde osiedle ludu pracującego miast i wsi, pracownicy Państwowych Gospodarstw Rolnych nie spóźnią się ze zbiorem buraka, a nasi dzielni energetycy doświetlą najdalsze zakątki kraju. Słuszną linię, towarzysze, ma nasza partia!

Tak było kiedyś, a dzisiaj? Idea samochodów towarowo-osobowych okazała się nieśmiertelna jak myśl Lenina, nadal napędzają one, niekoniecznie już uspołecznioną, gospodarkę. Zmieniły się czasy, zmienił się ustrój, zmieniły się też samochody. Znaczy, obywatele, postęp.

Przyzwyczaiłem się do obligatoryjnych w każdej rozmowie  pytań „a czym teraz jeździsz?”. Odpowiadam zagadkami. Na przykład: diesel, automat, klimatyzacja, nawigacja, wygodny, sześcioosobowy, z dużym bagażnikiem, marki Renault. Co bardziej zorientowani rozmówcy pytają „Espace?”. Nie, Master – odpowiadam. I nie kłamię – Master w wersji brygadowej rzeczywiście ma to wszystko. No dobrze, z tym automatem to przesadziłem – to tylko półautomat, rozwiązanie nie przez wszystkich lubiane, bo przy zmianie biegu trochę szarpie. Bez przesady – wystarczy wyczuć moment, w którym obroty wzrosły na tyle, że skrzynia przymierza się do zmiany biegu, i delikatnie odpuścić gaz. Albo popychać drążek samemu. Wtedy idzie naprawdę zupełnie gładko. Poza tym w Masterze znajdziemy wymienione elementy. Jest klimatyzacja, zestaw multimedialny z nawigacją i kamerą cofania, jest też sześć całkiem wygodnych miejsc. A bagażnik (czyli przedział ładunkowy) jest naprawdę bardzo duży, szczególnie w wersji z największym rozstawem osi i najwyższym dachem.

Napis na burcie głosi, że samochód poleca się rolnikom i pracownikom budowlanym. To tylko drobny fragment szerokiego spektrum jego możliwości. Master w tej wersji sprawdzi się wszędzie: choćby w produkcji filmowej albo w sporcie motorowym. To idealna serwisówka – zabierze części, koła, mechaników i jeszcze pociągnie lawetę. Z kolei na przykład energetycy lub leśnicy docenią bardzo cwane rozwiązanie: nad zabudową kabiny pasażerskiej jest miejsce do przewiezienia naprawdę długich przedmiotów, na przykład drabin. Mocowanie do regulowanych drążków rozporowych umożliwia ich bezpiecznie umieszczenie. Ładownia jest przy tym starannie obita sklejką, a więc gołej blachy praktycznie nie ma.

Bardzo przyzwoicie wykonano też część pasażerską – to zabudowa wykonywana na zamówienie w jednym z polskich zakładów, ale Mastery w tej wersji dostępne są w normalnej sieci Renault. Trzyosobowa kanapa jest szeroka i wygodna, każde z siedzeń ma własny pas bezpieczeństwa i zagłówek. I też nie ma żadnej blachy – wszystko jest starannie obudowane dopasowanymi kształtkami z tworzywa.

Fabryczna pozostała więc tylko kabina kierowcy. Także trzyosobowa, przy czym środkowe siedzenie można złożyć przekształcając w podręczny stolik. Fotel kierowcy regulowany jest na wysokość, ma składany podłokietnik i podparcie lędźwiowe. Duża i dość płasko położona kierownica też ma możliwość ustawienia w pionie. Do tego mnóstwo schowków, półeczek, miejsc na napoje. Nic, tylko pakować brygadę i ruszać w trasę. Długą trasę, dodam, bo wielki zbiornik paliwa pozwala na przejechanie minimum tysiąca kilometrów.

Długiego i wysokiego Mastera trudno przegapić. 6,2 metra długości, 2,5 metra wysokości i tyleż szerokości. Tu już o prowadzeniu zbliżonym do auta osobowego mowy nie ma. Duży rozstaw osi powoduje, że bardziej skomplikowane manewry trzeba planować niczym plan pięcioletni, a kierownicą trzeba się nieźle nakręcić. Ale umówmy się – jak na tak wielkie zwierzę, Master wcale nie jest przesadnie trudny do opanowania. Chociaż mniej doświadczonym kierowcom polecałbym najpierw poćwiczyć mniejszym dostawczakiem. Za to ci, którzy mają jakąś wprawę w prowadzeniu ciężarówek, będą zachwyceni. Owszem, są miejsca, w które Masterem po prostu się nie wjedzie. Ale tam, gdzie się zmieści, manewruje się stosunkowo łatwo. A przy parkowaniu bardzo pomaga kamera cofania. Naprawdę, w takich samochodach powinna być montowana w standardzie.

Zatem do pracy, rodacy! Do fabryk, do roli – już nam nowe się jutro wykuwa powoli! Z Masterem wykuje się pewnie nieco szybciej, chociaż – może lepiej nie. Niech przyjdzie w swoim czasie…

Tekst i zdjęcia: Bartosz Ławski.

Jeden komentarz do “Do pracy, rodacy! Test Renault Master

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *