MotoryzacjaTesty

Obywatel Civic. Test Honda Civic

Niewiele samochodów może pochwalić się trwaniem na rynku od prawie półwiecza. Niewiele też dożywa aż dziesiątej generacji pod tą samą nazwą. I niewiele cieszy się przez cały ten czas popularnością. Honda Civic jest w pewnym sensie rekordzistą wśród rekordzistów. Gdyby policzyć wszystkie wersje nadwoziowe – europejskie, japońskie, amerykańskie, hatchbacki, sedany, coupé, kombi (które czasem było, a czasem nie) – okazałoby się, że pod tą nazwą występowało co najmniej 50 różnych samochodów. Nigdy jednak w żadnym Civicu nie było innego silnika niż czterocylindrowy. Długo, bardzo długo, Honda opierała się też turbinom. Do czasu jednak…

Civic numer 10.

Civic o numerze dziesięć poddał się koszmarowi motoryzacji, czyli downsizingowi. Mamy więc po raz pierwszy Hondę z silnikiem trzycylindrowym o pojemności jednego litra. Dzięki turbinie wyciąga to 130 KM i akceptowalny moment obrotowy 200 Nm. Do tego sześciobiegowa, manualna skrzynia biegów – jedyny element, który nie budzi obaw, bo skrzynie Hondy nigdy nie zawodziły. Natomiast do silnika trzycylindrowego, jak zawsze, podchodzę z niechęcią. Podczas jazdy po mieście ta niechęć trochę ustępuje. Hondzie udało się jakoś to wyważyć i samochód nie trzęsie się jak w febrze przy jałowych obrotach. Są dosyć wysokie, około tysiąca, jest to więc trochę oszukane, ale jak na możliwości innych trzycylindrówek, nie jest źle. Skrzynia, zgodnie z przewidywaniami, pracuje tak jak powinna: sprzęgło bierze „od podłogi”, lewarek chodzi lekko i bardzo precyzyjnie, a jego skok jest minimalny. Litrowy Civic absolutnie nie jest też zawalidrogą, owszem, Type-R to to nie jest, ale dynamika jest absolutnie wystarczająca.

Zupełnie co innego w trasie – tutaj owszem, przy prędkościach 90-100 km/h jedzie się bardzo oszczędnie i wydaje się, że nawet jest jeszcze zapas mocy do wyprzedzania. Tyle tylko, że przyspieszenie możliwe jest dopiero po redukcji z szóstki na… trójkę. I, co akurat nie dziwi, wdepnięciu gazu w podłogę. Cudów nie ma, żadna turbina nie zastąpi pojemności. Jak takie wyprzedzanie wyglądałoby z opcjonalną skrzynią CVT wolę nawet nie myśleć.

Na szczęście układ kierowniczy jest bardzo precyzyjny, a zawieszenie sztywne jakby to rzeczywiście był Type-R. Civic prowadzi się więc dokładnie tak jak powinien, a jak na auto z tak małym silnikiem – chyba wręcz aż za dobrze. Silnik półtoralitrowy o mocy 185 KM, dostępny od wersji Sport, będzie tutaj jedynym słusznym wyborem.

Wnętrze.

Żadnych zastrzeżeń natomiast nie można mieć do wnętrza Civica. Fotele są dobrze wyprofilowane i wygodne, zakres regulacji duży i znalezienie odpowiedniej pozycji za kierownicą trwa chwilę. Siedzi się zresztą bardzo sportowo, nisko i dość daleko od kierownicy. Dla mnie to plus. Wygodny jest też schowek w podłokietniku, zawierający dwa cupholdery. Dość dużo miejsca jest też z tyłu, choć wyżsi pasażerowie będą narzekać na małą ilość miejsca nad głową.

Bardzo mądrze rozwiązano kwestię ładowania telefonu (jest bezprzewodowe) i podłączania urządzeń USB. Otóż środkowa konsola z dźwignią zmiany biegów tworzy jakby „most”, pod którym znajduje się dodatkowa półka z wejściem USB i gniazdkiem 12V. Jest też gniazdo HDMI. Na „górnym poziomie” natomiast mamy otwór, przez który kable podłączonych urządzeń można poprowadzić, zachowując jako-taki porządek.

Zegary, wyświetlacze…

Honda odpuściła sobie „piętrowe” zegary z poprzednich generacji. Tutaj znowu mamy normalny wyświetlacz, z obrotomierzem i cyfrowym prędkościomierzem. Po bokach towarzyszą mu wskaźniki temperatury płynu i poziomu paliwa. Natomiast u dołu centralnego wyświetlacza możemy ustawić informacje o zużyciu paliwa, wskazówki nawigacji, stacji radiowej lub odtwarzanym utworze.

Więcej informacji można też wrzucić na centralny ekran dotykowy, nie jest on jednak przesadnie intuicyjny w obsłudze. Na szczęście większość potrzebnych funkcji dostępna jest pod zwykłymi przyciskami. Bagażnik, z pomysłowo zwijaną na bok roletą, nie powala wielkością, jest na szczęście dość głęboki i ustawny.

Podsumowanie.

Mam mieszane uczucia wobec tego samochodu. Tak, to jeden z lepszych trzycylindrowych silników, z jakimi miałem do czynienia. Do miasta nadaje się bez problemu. Ale w trasie czuć jego słabość. Tak szczerze, to do Civica, samochodu od zawsze uznawanego za lekko usportowiony nawet w najprostszej wersji, zupełnie nie pasuje. Czemu go wprowadzono, nie wiem, pewnie chodziło o wypełnienie norm emisji i całą resztę biurokracji. Jeżeli Civic, to z mocniejszym, czterocylindrowym silnikiem półtoralitrowym. I nikt mnie nie przekona, że mniejszy też jest dobry.

Tekst: Bartosz Ławski, zdjęcia: Paweł Bielak.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *