MotoryzacjaNajważniejszeTesty

Elektryczny Star Trek. Audi RS e-tron GT – test

Czekająca nas przymusowa elektryfikacja może się nie podobać. Ale samochody elektryczne to zupełnie co innego – przez ostatnie lata ewoluowały w bardzo dojrzałe konstrukcje, niektóre są już pod względem osiągów zdecydowanie lepsze od spalinowych. Oczywiście, nadal mają one te same problemy – długi czas ładowania (bo szybkich i mocnych ładowarek wciąż prawie nie ma), ograniczony zasięg i ogromną masę. Im więcej na pokładzie baterii, tym większy zasięg, ale też większa masa i dłuższy czas ładowania. Tu potrzebna byłaby jakaś technologiczna rewolucja…

Audi RS e-tron GT
Demonstracja możliwości napędu elektrycznego

Tymczasem niektórzy producenci zupełnie się tym nie przejmują, wprowadzając na rynek samochody elektryczne, które są demonstracją możliwości tego napędu. A możliwości są spore. Przecież silnik elektryczny z założenia dysponuje sporym momentem obrotowym, i to dostępnym praktycznie zawsze, na każde życzenie, niezależnie od prędkości. Trzeba to tylko wykorzystać, zadbać o moc, zapewnić prąd, żeby to uciągnąć i przepis na sukces gotowy. Poza tym, skoro każdy musi mieć w ofercie jakieś elektryki, czemu nie miałyby to być samochody, którymi po prostu przyjemnie się jeździ. Z tego założenia wyszło Porsche, konstruując flagowy model Taycan. W ramach koncernu technologię udostępniono Audi. Tak oto do grona produkowanych już przez markę z Ingolstadt elektrycznych SUV-ów dołączył e-tron GT, czyli sportowy sedan.

Sedan

Właśnie – sedan, bo to podstawowa różnica wobec kuzyna z logo Porsche – Taycan jest typowym liftbackiem. Ale poza tym samochody są podobne, choć oczywiście Audi zadbało o swoją wizualną identyfikację. Zresztą na moje oko i Taycan, i e-tron GT przypominają pierwszy taki „kosmiczny” samochód, czyli znany od lat model Fisker Karma. Przy czym Karma, w obu swoich odsłonach (tej oryginalnej, w zakładach Henrika Fiskera, i tej obecnej, produkowanej w USA) to jednak hybryda.

Audi RS e-tron GT
RS

Topowe Audi e-tron GT nosi dodatkowe literki RS, co oznacza wersję mocno usportowioną. RS oczywiście przed nazwą modelu, zatem mamy RS e-tron GT quattro, na tej samej zasadzie jak Audi RS 3 czy RS 6. Logiczne, choć przydługie. Ale na literki RS samochód w pełni zasługuje. Dwa silniki elektryczne na obu osiach generują łącznie 600 KM, a w trybie Dynamic dają overboost do 646 koni. Natomiast moment obrotowy to – uwaga – 830 Nm. Jak to w elektryku, od startu, poprzez przyspieszenie do setki w 3,3 sekundy, aż po prędkość maksymalną 250 km/h (oczywiście ograniczoną).

To musi zżerać prąd jak wściekłe. Owszem, zżera. Producent podaje, że według normy WLTP zużycie to średnio 21 kWh na 100 km, a zasięg waha się od 450 do 470 km. No nie, tak dobrze to nie ma. W trybie Comfort, który jest trybem predefiniowanym (w nim samochód się włącza), da się zejść poniżej 30 kWh. W trybie Dynamic – nie ma mowy.

Najłagodniejszy z trybów, Efficiency, odcina jeden z silników i znacznie ogranicza moc. Pozwala to przy łagodnej jeździe zejść nieco poniżej 20 kWh na 100 km. Ale tryb Efficiency w zasadzie przewidziany jest tylko do spokojnej jazdy w trasie, bo prędkość maksymalna jest w nim ograniczona do 140 km/h. Do miasta nadaje się raczej średnio. Głównie dlatego, że samochód jako taki zdecydowanie nie jest pojazdem miejskim. Nawet nie dlatego, że jest długi, pięć metrów dzisiaj nie robi już wrażenia. Ponad dwa metry szerokości ograniczają, owszem, możliwość zaparkowania, ale i to da się pokonać.

Audi RS e-tron GT
Mały prześwit

W ruchu miejskim największą wadą e-trona GT jest bardzo mały prześwit. Wisi to tuż nad ziemią, a więc każdy próg zwalniający czy krawężnik to śmiertelni wrogowie, przed którymi w zasadzie należy się niemal zatrzymać. Oczywiście, pneumatyczne zawieszenie pozwala samochód trochę podnieść, ale szczerze mówiąc niewiele to zmienia. Trzeba być naprawdę bardzo czujnym i unikać zagrożeń, które w standardowym samochodzie można by zakwalifikować najwyżej jako drobną niedogodność. Z drugiej strony – zawieszenie jest bardzo komfortowe, co przy przekraczającej dwie tony masie jest niezłym osiągnięciem. Oczywiście, tę potworną masę czuje się cały czas. Ale nawet w trybie Dynamic, w którym każde naciśnięcie gazu dosłownie wbija w fotel, zawieszenie utrzymuje samochód na tyle, żeby nie dać odczuć nadmiernej twardości. A w połączeniu z bardzo precyzyjnym układem kierowniczym można wręcz zapomnieć o ciężarze i gabarytach tego Behemota.

Luksusowe Gran Turismo

Zresztą Audi RS e-tron GT jest pomyślane bardziej jako luksusowe Gran Turismo niż jako niby wyścigówka. Fotele są wspaniałe i nie męczą nawet przy długiej jeździe, audio Bang & Olufsen gra bardzo przyzwoicie. W zasadzie chciałoby się powiedzieć, że w cichym samochodzie elektrycznym gra jeszcze lepiej, ale tu – niestety – muszę się sardonicznie roześmiać. Otóż konstruktorzy e-trona bardzo, ale to bardzo chcieli samochód podrasować. Wpadli więc na pomysł, którego nie rozumiem, a który (o ile nie jest kiepskim dowcipem) świadczy wyłącznie o hipokryzji, jaką karmi się nas na okoliczność zbawiennej dla świata elektryfikacji. Otóż Audi RS e-tron GT, pokaz możliwości elektromobilności wydaje z głośników dźwięk… przypominający wolnossące, benzynowe V8. I nie da się tego świństwa wyłączyć. Robią supersamochód elektryczny po to, żeby udawał spalinowy…

Ekologiczny…?

Ale trochę ich rozumiem. Bo ten samochód jako elektryk, mimo wspaniałych osiągów, nie ma żadnego sensu. Pożera mnóstwo prądu, a ładowanie jego baterii (83,7 kWh) wymaga małej elektrowni. W zasadzie nie bardzo wiadomo, na czym polega ta jego ekologiczność. Wiemy przecież, że prąd nie bierze się z gniazdka, że sieć ma swoje granice wytrzymałości… Co więc z tego, że samochód jest konstrukcyjnie bardzo dopracowany, że ma rewelacyjne osiągi? Byłbym skłonny go zaakceptować jako hybrydę plug-in, bądź (zgodnie z pomysłem pana Fiskera, wspominanego już tutaj jako projektanta pierwszego takiego „Star Treka”) szeregową, z silnikiem spalinowym jako generatorem (czy też range extenderem). Ale jako elektryk Audi RS e-tron GT pozostanie tylko popisem możliwości.

Tekst: Bartosz Ławski, zdjęcia: Paweł Bielak

Nasze pozostałe testy znajdziecie tutaj.


Jeśli podoba Ci się Overdrive i to co robimy, to możesz nas wspierać za pośrednictwem serwisu PATRONITE. Uzyskasz dostęp do dodatkowych materiałów i atrakcji. Dla wspierających fanów przewidujemy między innymi: dostęp do zamkniętej grupy na facebooku, własny blog na naszej stronie, gadżety, możliwość spotkania z naszą redakcją, uczestniczenie w testach. Zapraszamy zatem na nasz profil na PATRONITE.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *