Nowe serce króla. Test Dacia Duster 1,3 TCe
Konkretnie – króla sprzedaży. Tej indywidualnej, czyli dla zwykłego, prywatnego klienta. W sprzedaży flotowej od lat na czele jest Skoda, ale od zeszłego roku klienci indywidualni najchętniej wybierają Dustera. Zgodnie z przewidywaniami zatem nowy model natychmiast stał się bestsellerem.
A serce – bo szaty pozostały te same, Duster II jest jeszcze zbyt młody, by poddawać go liftingowi. Wprowadzono natomiast nowe jednostki napędowe. Gamę otwiera teraz trzycylindrowy silnik 1.0 TCe. Cóż, będzie się sprzedawać, choć nie sądzę, żeby w Dusterze sprawdzał się równie dobrze jak na przykład w Clio. Na szczęście, zmianę wprowadzono także w górze oferty – Duster zyskał znany już z Renault, Nissana i Mercedesa silnik 1.3 TCe, tutaj o mocy 150 KM. Można wybrać napęd 4×2 lub 4×4, ale tylko jedną skrzynię – sześciobiegową manualną. Skrzynia EDC ma pojawić się później.
Silnik 1.3 TCe ma mnóstwo zalet – to nowoczesna konstrukcja, pracuje w sposób bardzo charakterystyczny, trochę jak diesel. Wynika to z zastosowania bezpośredniego wtrysku paliwa pod bardzo wysokim ciśnieniem. Ale każdemu samochodowi z tym silnikiem, którym miałem okazję jeździć, zapewnia bardzo dobrą dynamikę przy rozsądnym zużyciu paliwa. W Dusterze zachowuje się dokładnie tak samo. Można śmiało powiedzieć, że to najszybszy Duster w historii. Do setki przyspiesza w 10 sekund, i choć nie jest to wartość powalająca na kolana, absolutnie wystarcza. Przyspieszenia do mniejszych prędkości są dużo lepsze i w ruchu miejskim Duster 1.3 TCe potrafi mocno zdziwić. Skrzynia pracuje bardzo przyjemnie, skoki lewarka są krótkie, co we francuskich konstrukcjach nigdy nie było oczywistością. Odczuwalne są jedynie drgania całego zespołu napędowego przy zmianie z jedynki na dwójkę, można by to jednak lepiej zamortyzować. Ale tak to bywa w samochodach z silnikiem umieszczonym poprzecznie.
W testowanej wersji Prestige nie pożałowano wyposażenia. Ogrzewane fotele, automatyczna klimatyzacja, asystent monitorowania martwego pola, tempomat i dostęp bezkluczykowy to nadal nie są elementy oczywiste w segmencie „budżetowym”. Do tego system czterech kamer, które, choć nie są połączone oprogramowaniem dającym widok 360˚ bardzo ułatwiają manewrowanie. Można po prostu wybrać, z której kamery widok chcemy wrzucić na ekran.
Mam też wrażenie, że w stosunku do pierwszych egzemplarzy Dustera II, którymi jeździłem w zeszłym roku, poprawiła się jakość wykończenia. Nic już nie skrzypi, nawet roleta bagażnika. Dobrze, wnętrze samochodu to morze czarnego plastiku – ale jest on dobrej jakości i w niczym nie przypomina tego z dostawczego Dokkera. Ogólne wrażenie jest naprawdę pozytywne. I to nie tylko moje, skoro na Dustera decyduje się ponad tysiąc osób miesięcznie.
Jest tylko jeden problem. Cena Dustera z silnikiem 1.3 TCe w najdroższej wersji Prestige przekracza 75 tysięcy złotych, a wersja 4×4 jest jeszcze droższa. Owszem, za najprostszego Dustera z najsłabszym silnikiem trzeba zapłacić 40 tysięcy, ale w dzisiejszych czasach samochodu bez radia i klimatyzacji nikt nie kupi. Wersja nieco mniej podstawowa, wyposażona w te udogodnienia, to już koszt ponad 50 tysięcy. Zatem jedynym Dusterem, który naprawdę ma sens, jest ten najdroższy. Czy 75 tysięcy to nadal cena „budżetowa”? Moim zdaniem, jeśli uwzględnimy stosunek ceny do jakości i wyposażenia, Duster 1.3 TCe jest wart każdej z tych złotówek.
Tekst: Bartosz Ławski, zdjęcia: Paweł Bielak.
Jeśli podoba Ci się to co robimy, to możesz nas wspierać za pośrednictwem serwisu PATRONITE, uzyskując dostęp do dodatkowych materiałów i atrakcji. Dla wspierających fanów przewidujemy między innymi: dostęp do zamkniętej grupy na facebooku, własny blog na naszej stronie, gadżety, możliwość spotkania z naszą redakcją, uczestniczenie w testach. Zapraszamy na nasz profil na PATRONITE.