MotoryzacjaTesty

Prawie hothatch. Test Hyundai i30 N-Line

Gdyby dziesięć lat temu ktoś powiedział, że Hyundai skonstruuje hothatcha porównywalnego, a w pewnych aspektach wręcz lepszego od europejskiej konkurencji, pewnie zostałby wyśmiany. Tymczasem Koreańczycy odrobili lekcje i z tego przedmiotu. Hyundai i30N zaskoczył wszystkich, mocno mieszając w segmencie zdominowanym przez Golfa GTI, Megane RS czy Focusa RS.

Ale Hyundai i30N to nie jest propozycja dla wszystkich, w codziennej jeździe nie każdemu będzie pasować. Potrzebny był model, który – nawiązując do popularności hothatcha – lepiej sprawdzi się przy dojazdach do pracy, odwożeniu dzieci do szkoły, ale jednocześnie będzie wyróżniać się z tłumu. Tak powstała seria N-line. Też nic nowego, konkurencja postępuje podobnie.

Koreański, czeski czy niemiecki?

Od momentu premiery nowego i30 twierdzę, że to nie jest koreański samochód. O ile pierwsza i druga generacja, choć też zaprojektowane w Europie, były jednak stylistycznie bardzo ‘’azjatyckie”, o tyle trzecia, czyli aktualna, równie dobrze może mieć na sobie znaczek każdej europejskiej marki. Jakość też jest europejska, i nic dziwnego – samochód zaprojektowano w Niemczech, a produkuje się go w Czechach.

Wnętrze

We wnętrzu naprawdę nie można znaleźć niczego, do czego można by się było, nawet na siłę, przyczepić. Nic nie trzeszczy, nic nie skrzypi, plastiki są miękkie i nie wyglądają na przeszczepione z chińskiego dostawczaka. Wszystko jest przy tym czytelne i łatwo dostępne. No dobrze, kierownica jest trochę przeładowana przyciskami. Z drugiej strony – po przyzwyczajeniu się do ich układu można nimi operować bez odrywania wzroku od drogi. Z lewej strony zgromadzono sterowanie multimediami i telefonem, z prawej – tempomatem i komputerem pokładowym. Klasycznie rozwiązano sterowanie klimatyzacją, a włączanie ogrzewania foteli i kierownicy, wyłączanie systemu start-stop i czujników parkingowych umieszczono wokół dźwigni zmiany biegów. Dokładnie zresztą takiej samej, jak w pełnej wersji N.

A to jeszcze nie koniec pokrewieństwa z hothatchem. Wewnątrz świadczą o nim także fotele. Doskonale wyprofilowane, z wysokim i mocno rozbudowanym na wysokości ramion oparciem pozwalają zająć idealną wręcz pozycję za kierownicą. Trzymają w zakrętach, pozwalają poczuć samochód, ale nie są ciasne. Tapicerka nie jest gładka i ładnie „wkleja się” w ubranie, eliminując ślizganie. W samochodzie o sportowych ambicjach tak właśnie być powinno.

Z zewnątrz

Sportowych akcentów nie pożałowano także z zewnątrz. W oczy rzucają się najpierw osiemnastocalowe felgi, zarezerwowane dla modelu N-line. Sportowe zderzaki, tylny dyfuzor, podwójna końcówka wydechu czy czarny spojler dachowy – niby taki sam i30 jak ten bazowy z wypożyczalni, ale zupełnie inny. Hyundai nie ograniczył się do poprawek wizualnych. Popracowano nad zawieszeniem, hamulcami, nawet nad dźwiękiem wydechu. Wszystko fajnie, ładnie to siedzi na drodze, dobrze brzmi, skrzynia pięknie pracuje, ale… o czymś zapomniano.

Silnik

Konkretnie – o silniku. Pod maską znajdziemy jednostkę 1.4 T-GDI o mocy 140 KM. Nie tak mało, ale jak na wersję usportowioną wcale nie za dużo. Pełne i30 N może mieć 250 lub 275 KM, wersja „oczko niżej” słabsza o ponad 100 KM to jednak lekkie nadużycie. Tym bardziej, że poprawiony układ jezdny spokojnie zniósłby znacznie większą moc.

Jednak jak na samochód za sto tysięcy, bo tyle mniej więcej trzeba dać za i30 N-line, dostajemy całkiem dużo. Słabsza, 250 – konna pełna N-ka to minimum 130 tysięcy, a mocniejsza – całe 150. Ale jeśli ktoś lubi sportową charakterystykę prowadzenia, nie ma jednak zamiaru jeździć przesadnie szybko – N-line będzie dobrym wyborem.

Informację o zbliżającym się liftingu Hyundaia i30, wraz ze zdjęciami także wersji N-Line, możecie przeczytać tutaj.

Tekst: Bartosz Ławski, zdjęcia: Paweł Bielak

Nasze pozostałe testy znajdziecie tutaj.


Jeśli podoba Ci się to co robimy, to możesz nas wspierać za pośrednictwem serwisu PATRONITE, uzyskując dostęp do dodatkowych materiałów i atrakcji. Dla wspierających fanów przewidujemy między innymi: dostęp do zamkniętej grupy na facebooku, własny blog na naszej stronie, gadżety, możliwość spotkania z naszą redakcją, uczestniczenie w testach. Zapraszamy na nasz profil na PATRONITE.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *