Podcast Overdrive, odcinek 70 – Elitarna elektryfikacja
Dzisiejszy podcast motoryzacyjny Overdrive poświęciliśmy ponownie elektryfikacji, ale tym razem takiej z naszego rodzimego podwórka. Niestety staje się ona mocno elitarna. Nieee, nie dlatego tylko że samochody są drogie… Jest jeszcze jeden powód, ale posłuchajcie co myślą i mówią o tym Redaktorzy Bartosz Ławski i Maciej „Pertyn” Pertyński, w siedemdziesiątym odcinku podcastu Overdrive.
Pozostałe odcinki naszego podcastu znajdziecie tutaj.
Możecie nas słuchać także na następujących platformach:
Jeśli podoba Ci się Overdrive i to co robimy, to możesz nas wspierać za pośrednictwem serwisu PATRONITE. Uzyskasz dostęp do dodatkowych materiałów i atrakcji. Dla wspierających fanów przewidujemy między innymi: dostęp do zamkniętej grupy na facebooku, własny blog na naszej stronie, gadżety, możliwość spotkania z naszą redakcją, uczestniczenie w testach. Zapraszamy zatem na nasz profil na PATRONITE.
Nie mam konta na społecznościówkach, więc skomentuję tutaj. Jakby kiedyś się jakiś elitarny rurkowiec od mleka z orzeszków czepiał, to proszę mu przekazać, że programista zarabiający więcej niż przysłowiowe 15k także nie widzi się w elektrycznym samochodzie mimo że go na ten samochód ewidentnie stać.
Po pierwsze dlatego, że mieszkanie na starym komunistycznym osiedlu bije na głowę nowoczesne apartamentowce czy osiedla domków. Głównie dlatego że do sąsiedniego budynku jest tak z 70 metrów zieleni a na dodatek 10 minut spacerkiem jest jezioro wiec latem przez okno słyszę kumkanie żab, a nie ryk motocykli 😛 Oczywistym minusem jest brak możliwości jakiejkolwiek elektryfikacji czegokolwiek bo przyłącza były liczone pod pralkę, telewizor i jakiś tam zapas, a nie pod zasilanie 70 mniej więcej samochodów.
Po drugie dlatego że będąc człowiekiem świadomym ekologicznie po mieście poruszam się zbiorkomem (bo szybciej i wygodniej) albo per pedes bo w sumie jak na komunistyczne osiedle biedaków przystało wszystko jest w okolicy z biblioteką i ośrodkiem zdrowia łącznie. A z całym szacunkiem dla gościa któremu rurki obciskają to czego raczej nie ma, to weekendowe wyjazdy na zwiedzanie i doliczanie do takiego wyjazdu z 2 godzin na ładowania (plus to co trzeba poświęcić wcześniej bo przecież rozładowanym nie wyjadę) to ja mam w głębokim poważaniu.
Więc sobie mogą wsadzić te swoje litowo-jonowe baterie w, tam gdzie mogą pana majstra w dupę pocałować.
I pisze to osoba która uważa silnik elektryczny za coś genialnego w swojej prostocie i możliwościach, a zasilanie bateriami za przyszłość motoryzacji. Chociaż nie obecnymi bateriami, to oczywiste. Etapem przejściowym powinien być wodór który wg mnie jest zbyt skomplikowany w obsłudze, a wysoko wydajne ogniwa paliwowe zbyt komplikują samochód żeby się to opłacało w transporcie indywidualnym. Ale dopóki baterie nie osiągną poziomu na którym jakiś beduin będzie mógł swoją elektryczną Toyką z CKM na dachu przejechać po Saharze parę tysięcy km bez martwienia się że mu na środku pustyni zabraknie prądu czy góral z And zwieźć chorą lamę do weteryniarza bez czekania aż mu się zasięg nabije (ewentualnie aż mu w ogóle prąd podciągną w góry :D) to baterie powinny być pakowane do samochodów segmentu A i nigdzie indziej.
Się rozpisałem, przepraszam. Ale panowie w sumie też ględzą 😛