Oszczędność przede wszystkim. Suzuki Swace – test
Ponad czterdzieści milionów samochodów to olbrzymia liczba. Piętnaście milionów Fordów T czy dwadzieścia milionów Volkswagenów brzmi przy niej zabawnie. Tym bardziej, że tych samochodów już od dawna nie ma, a Toyota Corolla – bo o nią tu chodzi – pozostaje w produkcji i nie zamierza się poddawać. Do statystyk sprzedaży nie wliczają się jednak wszystkie wyprodukowane Corolle. Część zasila statystykę Suzuki, bo opuszcza taśmę jako model Swace. To klon doskonały, różni się tylko znaczkiem.
Suzuki – Toyota, Toyota – Suzuki…
W dzisiejszych czasach nic dziwnego, a dla Suzuki była to bardzo rozsądna decyzja. Po pierwsze, oszczędna i niskoemisyjna hybryda obniża ogólny poziom CO₂ dla całej marki. Po drugie, klienci Suzuki zyskują model, którego w gamie nie było, czyli kompaktowe kombi. A po trzecie, sprawa załatwiona jest minimalnym kosztem, a zyski i tak są wspólne, bo marki zawarły alians kapitałowy. Zresztą na innych rynkach wymiana znaczków idzie w drugą stronę, i niektóre Suzuki sprzedawane są jako Toyoty.
Hybrydowy napęd
Oczywiście, nikt nie odda tego, co najlepsze, i Suzuki Swace występuje tylko ze słabszą jednostką napędową o pojemności 1,8 litra. Ale w naturalny sposób gdy nowa wersja napędu pojawiła się w Corolli, musiała trafić także do bliźniaka. To nadal klasyka hybrydy równoległej, czyli wolnossący silnik benzynowy wspomagany silnikiem elektrycznym, ale zmiany wobec poprzedniej generacji czuje się od razu. Cały układ jest teraz mocniejszy (140 KM) i zdecydowanie bardziej wydajny. Zmieniono też przekładnię e-CVT i słynne niegdyś wycie silnika benzynowego włączającego się od razu na wysokie obroty jest już tylko niemiłym wspomnieniem. Teraz pracuje on w znacznie niższym zakresie obrotów, czyli raczej cicho i niemal niezauważalnie.
Wydajność
Jednak to, co najważniejsze, to wspomniana wydajność – na silniku elektrycznym w mieście można pokonać 80% dystansu. A to daje niewiarygodnie wręcz niskie zużycie paliwa. Średnio Suzuki Swace zadowala się czterema litrami na 100 km, ale zejście niżej nie jest żadnym wyczynem. Minimalne uzyskane zużycie, przy owszem, spokojnej jeździe miejskiej w niedużym ruchu, wyniosło 2,9 litra. Udało się też obalić mit o paliwożerności hybryd w trasie. Nic z tych rzeczy – przy jeździe z prędkością 90-100 km/h spalanie to wspomniane 4 litry, no – czasami 4,2. Na drodze ekspresowej czy autostradzie dojdzie pewnie do pięciu litrów. Wszystko dzięki temu, że nawet przy wyższych prędkościach silnik elektryczny włącza się dość często i napędza samochód do mniej więcej połowy pojemności baterii. Potem silnik spalinowy przejmuje napęd, podładowuje baterię (która ładuje się też nie tylko przy hamowaniu, ale też każdym odpuszczeniu gazu) i po jakimś czasie znowu można jechać na elektryku.
Działa to niezależnie od wyboru trybu jazdy. Są trzy – Eco, Normal i Sport. Jedynie w trybie Sport czuje się różnicę, bo częściej działają oba silniki. Suzuki Swace robi się wtedy zadziwiająco dynamiczny jak na 140 KM, ale też płaci za to wyższym zużyciem. W normalnych warunkach tryb Eco zupełnie wystarcza. Delikatnie zmodyfikowano też zawieszenie, które jest teraz bardziej „zwarte”, ale nadal bardzo komfortowe. Duża w tym zasługa szesnastocalowych felg z oponami 205/55R16. To dość wysoki profil i doskonale absorbuje mniejsze nierówności, a przy tym opony w tym rozmiarze są bardzo popularne i raczej tanie.
Wnętrze
Kilka zmian zauważymy też wewnątrz. Nowy ekran centralny z (wreszcie) nieźle działającymi multimediami jest dość łatwy w obsłudze. Brakuje tylko nawigacji. Nowy jest też zestaw wskaźników, w pełni cyfrowy. Generalnie Suzuki Swace już w wariancie Premium Plus jest wyposażone lepiej niż porównywalna cenowo Toyota. Wyższa wersja, Elegance, ma już na pokładzie wszystko, za co w Toyocie trzeba by dopłacać. I to jest przewaga Suzuki – przyzwoicie wyposażone Premium Plus kosztuje 127 tysięcy złotych, a „wypasione” Elegance – 137. Owszem, w droższych wariantach Toyoty jest na przykład lepsza tapicerka – ta w Suzuki jest trochę „szmaciana”. Ale same fotele są wygodne.
Z tyłu miejsca jest sporo, a bagażnik naprawdę spory – prawie 600 litrów. W fabrycznym wyposażeniu jest też oddzielająca przestrzeń bagażową siatka. Generalnie samochód można uznać za komfortowy, nieźle wyposażony, a przy tym bezpieczny. Półaktywny tempomat działa bez zarzutu, a nawet bez niego samochód zwalnia przed przeszkodami. To naprawdę doskonałe auto do codziennego użytku i trudno się dziwić, że sprzedaje się jak złe, niezależnie od tego, pod którą z marek.
Rodzinne kombi
Wolnossący silnik pozwala na zamontowanie instalacji gazowej, z czego chętnie korzystają taksówkarze. Jednak samochód doskonale sprawdzi się też jako auto rodzinne. Wydaje się zresztą, że o ile Toyota celuje z Corollą w klienta flotowego, o tyle Suzuki Swace – choćby przez dość bogate wyposażenie – stara się „złapać” klientów indywidualnych. A że nie wszyscy są wyznawcami SUV-ów zwykłe, klasyczne kombi doskonale gamę Suzuki uzupełnia.
Tekst: Bartosz Ławski, zdjęcia: Paweł Bielak
Nasze pozostałe testy znajdziecie tutaj.
Jeśli podoba Ci się Overdrive i to co robimy, to możesz nas wspierać za pośrednictwem serwisu PATRONITE. Uzyskasz dostęp do dodatkowych materiałów i atrakcji. Dla wspierających fanów przewidujemy między innymi: dostęp do zamkniętej grupy na facebooku, własny blog na naszej stronie, gadżety, możliwość spotkania z naszą redakcją, uczestniczenie w testach. Zapraszamy zatem na nasz profil na PATRONITE.