MotoryzacjaNajważniejszeTesty

Test Dacia Sandero Stepway. Sztuka udawania

Jakiś czas temu byłem w sklepie optycznym z receptą na nowe szkła. Wybierając oprawkę przysłuchiwałem się – chcąc nie chcąc – ożywionemu dialogowi dwóch panów, którzy tuż obok oglądali okulary przeciwsłoneczne. Jeden podjął w końcu decyzję. – Wezmę te – oznajmił –wyglądają na dużo droższe, niż są naprawdę. A mnie olśniło – przecież z samochodami jest tak samo. Sprzedają się te, które wyglądają na droższe.

Prawie crossover

Jak najłatwiej podnieść „wizualną wartość” samochodu? Zrobić z niego crossovera. A w każdym razie sprawić, żeby na crossovera wyglądał. Tak, jak Dacia Sandero Stepway. Nie, to nie jest żaden nowy model, na to nie było pieniędzy. To znaczy były, ale na kolejne rezydencje pana prezesa Ghosna. Może teraz, kiedy były już prezes Ghosn udał się na dłuższy odpoczynek do nieco innej rezydencji, nowy model się pojawi. Według nieoficjalnych informacji jest już prawie gotowy, ale epidemia spowodowała opóźnienia nie tylko w produkcji, także w opracowywaniu nowych modeli. Poczekajmy do końca roku…

Dacia Sandero Stepway na razie poddano „waloryzacji optycznej” i to w sposób całkiem udany. Plastikowe nakładki na progi i błotniki, srebrne osłony zderzaków i lusterek, duże relingi i mamy crossovera jak złoto. Do tego grill jak w Dusterze, a to sporo punktów do lansu, bo przecież Duster gra w zupełnie innej lidze. Całość pokrywamy atrakcyjnym niebieskim lakierem, trochę zwiększamy prześwit i Sandero z szarej myszki przeistacza się w bohaterkę reality show o metamorfozach.

Bo tak naprawdę Dacia Sandero to tani, miejski samochód skonstruowany z myślą o rynkach tzw. wschodzących. Ma się dobrze sprawować wszędzie tam, gdzie drogi nie są najlepsze. Zresztą tylko w Europie występuje jako Dacia, na innych rynkach ma na masce logo Renault. Ogromnym powodzeniem Sandero cieszy się na przykład w Argentynie, gdzie uważane jest za następcę uwielbianego tam niegdyś Renault 4. Samochody z argentyńskiej fabryki różnią się kilkoma detalami, najistotniejszą różnicą jest jednak benzynowy silnik o pojemności 1,6 litra i mocy 105 KM. W Europie go nie znajdziemy. Tutaj oferowany jest albo benzynowy 0,9 TCe (w ostatniej serii produkcyjnej zastąpiony już silnikiem 100TCe, czyli mocniejszą, litrową trzycylindrówką) albo wysokoprężny 1,5 dCi. Diesel wydaje się być najlepszym wyborem,

Trzy cylindry…

Renault lansuje jednak mocno swoją trzycylindrową konstrukcję i samochód z takim silnikiem (choć jeszcze starym 0,9) dostaję do jazdy. Na ten silnik jest tylko jeden sposób: jechać po swojemu, unikać niskich obrotów i nie sugerować się lampką podpowiadającą „idealny” moment zmiany biegów. Poniżej dwóch tysięcy obrotów silnika przecież nie ma, ani moc, ani moment (a raczej ich brak) nie podniosą samochodu. Do tego słychać, jak w każdej trzycylindrówce, jak silnik potwornie się męczy. Przy wyższych obrotach zaczyna pracować turbina i już jest całkiem nieźle. Przy eksploatacji w mieście, głównie – oczywiście – w korkach, uzyskałem spalanie na poziomie 7,0 – 7,3 litra. Dość przyzwoicie. Naturalnie, w trybie Eco i z włączonym systemem Start-Stop można pewnie zejść niżej, ale z całą pewnością kosztem żywotności silnika. W Sandero nie ma żadnych cudów typu sześciobiegowa skrzynia czy automat. Biegów jest pięć, za to chodzą bardzo ładnie i dosyć precyzyjnie, jak na możliwości francuskich skrzyń, oczywiście.

Wyposażenie

W ogóle w Sandero nie ma fajerwerków. Jest to, co potrzeba, a nawet to, co jeszcze całkiem niedawno w samochodzie tej klasy byłoby uznane za zbytek. Mamy więc automatyczną klimatyzację, zestaw multimedialny z nawigacją i kamerą cofania, elektrycznie regulowane i podgrzewane lusterka, a nawet tempomat. Zafundowano też odrobinę luksusu pasażerom z tyłu, montując elektryczne sterowanie szyb. Ponieważ jest to dodatek rzadko kupowany, nie zmieniono panelu w drzwiach kierowcy, opuszczaniem tylnych szyb steruje się z panelu centralnego, pod klimatyzacją. Nie razi mnie to zupełnie, kierowca i tak rzadko opuszcza tylne szyby. Jeśli coś mi przeszkadza, to fotele – nawet nie to, że niewygodne, bo znaleźć dobrą pozycję można, po prostu nie sprawiają wrażenia bezpiecznych.  Z drugiej strony – fotel kierowcy wyposażono w podłokietnik, a oparcie regulowane jest pokrętłem –tego nie ma nawet nowe Clio. Podobnie było w starym Dusterze, ale już w nowym fotele są bardzo w porządku. Nowy model Sandero, technicznie spokrewniony właśnie z Clio, fotele na pewno będzie mieć bezpieczniejsze. Oby udało się zostawić regulację oparcia w pokrętle.

Dobrze i tanio

Bo tak poza wszystkim to jest naprawdę bardzo porządny samochód. Zwyczajnie go polubiłem. Może nie mam zbyt wielkich wymagań… Nie przeszkadzają mi twarde plastiki, nie razi blacha na klapie bagażnika czy zamocowane we wnękach podnośnik i klucze. Przynajmniej są łatwo dostępne. Owszem, tu coś skrzypi, tam coś trzeszczy, ale umówmy się – to z założenia jest samochód budżetowy, kompromisowy. Ford Fiesta Active, niedawno przez nas opisywany, to teoretycznie ten sam segment: miejski hatchback przerobiony na atrakcyjnie wyglądającego crossovera. To, oczywiście, niebo a ziemia, ale Fiesta jest dwa razy droższa. Trudno zatem oczekiwać porównywalnej jakości od Dacii.

Warto?

Sandero spełnia swoją funkcję: całkiem sprawnie przemieszcza się z punktu A do punktu B. Zawieszenie nie przejmuje się nierównościami, silnik odpowiednio traktowany nawet nie męczy się z samochodem. Pewnie, wolałbym diesla, albo większą benzynę, na przykład nową jednostkę 1,3 TCe. Tyle tylko, że Dacia Sandero Stepway  – to najdroższy wariant tego modelu – kosztuje 50 tysięcy złotych. Naprawdę, za te pieniądze trudno dostać więcej samochodu. A już na pewno wyglądającego, jakby kosztował dużo więcej. Wątpliwe jest też, żeby udało się ten poziom cenowy utrzymać w nowym modelu. Na pewno będzie nowocześniejszy, pewnie lepszy jakościowo. Ale jeśli komuś zależy na niskiej cenie, to póki obecne Sandero jest dostępne w salonach, niech któryś odwiedzi.

Tekst: Bartosz Ławski, zdjęcia: Paweł Bielak

Nasze pozostałe testy znajdziecie tutaj.


Jeśli podoba Ci się to co robimy, to możesz nas wspierać za pośrednictwem serwisu PATRONITE, uzyskując dostęp do dodatkowych materiałów i atrakcji. Dla wspierających fanów przewidujemy między innymi: dostęp do zamkniętej grupy na facebooku, własny blog na naszej stronie, gadżety, możliwość spotkania z naszą redakcją, uczestniczenie w testach. Zapraszamy na nasz profil na PATRONITE.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *