Szerokie wody. Skoda Kamiq Monte Carlo 1.5 TSI DSG – test
Każda z najstarszych marek samochodów ma w swej historii wzloty i upadki, czasy powodzenia i lata bardzo chude. Skoda – jedna z najstarszych – doświadczyła tego znacznie mocniej niż inni. Co prawda obchodzone w tym roku 125-lecie jest lekko na wyrost, bo doliczono 30 lat poprzednika, czyli marki Laurin & Klement. Ale sama Skoda powstała w roku 1860, mogłaby więc spokojnie obchodzić 160-lecie. Co prawda od zawsze zajmowała się uzbrojeniem, a produkcja samochodów stała się w połowie lat dwudziestych tylko jednym z działów. Dzięki temu jednak Skoda była europejską potęgą, oferując niemal wszystko – od małych samochodów osobowych Popular, aż po ciężką artylerię i czołgi.
Znacznie chudsze lata nadeszły wraz z socjalizmem. Jakiś czas jeszcze ciągnięto resztkami przedwojennej świetności, ale potem ktoś wpadł na pomysł przejścia na samochody tylnosilnikowe. Owszem, jakiś czas były one modne, ale gdy wszyscy już dawno się z nich wycofali – Skoda uparcie przy nich tkwiła, choć w latach osiemdziesiątych były już po prostu anachroniczne. Socjalistyczne podejście do jakości też nie pomogło. Dopiero upadek muru berlińskiego i w efekcie podział dawnej Czechosłowacji pozwolił wejść z ratunkiem kapitałowi niemieckiemu. Wykupiona przez Volkswagena Skoda rozpoczęła mozolny marsz z powrotem do grona szanowanych, tradycyjnych marek europejskich. Udało się – od kilku lat czeska marka jest w ofensywie. Skok jakościowy, technologiczny i poszerzenie oferty zmieniły postrzeganie samochodów z „kurą na masce”. Chociaż, oczywiście, to nie jest żadna kura. To pióropusz Indianina.
Skoda Kamiq
Dzisiaj Skoda jest w sytuacji na tyle komfortowej, że sprzeda chyba każdy samochód, który będzie w stanie wyprodukować. Prawdziwym przebojem okazały się SUV-y. Do dużego Kodiaqa i nieco mniejszego Karoqa dołączył niedawno Kamiq, czyli crossover w zasadzie subkompaktowy. W zasadzie – bo Kamiq to coś pomiędzy. Tak jak Skoda Scala, która mieści się gdzieś pomiędzy Fabią a Octavią. Kamiq to taka „podniesiona Scala” – wykazuje podobieństwa stylistyczne, bo pokrewieństwo techniczne jest naturalne. Ale to całkiem dobry wymiar. W niedużym samochodzie wygospodarowano zadziwiająco dużo miejsca, i dla pasażerów, i dla bagażu. Kamiq jest przy tym, podobnie jak pozostałe modele Skody, pozbawiony stylistycznych ekstrawagancji – czescy projektanci stawiają raczej na elegancję prostoty. Udanie – szczególnie w rzadko spotykanym, jasnoszarym kolorze i z czarnymi dodatkami Kamiq wygląda lepiej niż koncernowi kuzyni.
Monte Carlo
Czarne felgi i spojlery to specyfika wersji Monte Carlo. Owszem, najdroższej, za to zdecydowanie najciekawszej. Należą do niej jeszcze kubełkowe fotele, świetnie wyprofilowane i naprawdę bardzo wygodne, oraz sportowa kierownica i czerwone przeszycia. Reszta – jak w każdym samochodzie z koncernu VAG. Bez fajerwerków, za to ergonomicznie i czytelnie. Razi jedynie źle pojęta nowoczesność – w samochodzie są tylko dwa gniazda USB-C. Żadnego zwykłego, czyli trzeba kupować przejściówkę lub nowe kable. Konkurencja na ogół daje zwykłe wejścia, lub jedno takie i jedno takie.
Skoda zapożyczyła też fordowski pomysł z plastikowymi osłonami drzwi, wysuwanymi przy otwieraniu. Mamy też parasol w drzwiach kierowcy, specjalność Skody i… Rolls-Royce’a. To żart, oczywiście, ale tego typu rozwiązania, wraz z doskonale zaprojektowanym bagażnikiem czy choćby skrobaczką do szyb, świadczą o chęci zdobycia sympatii klienta. Bo przy wszystkich kosztach produkcji to marne grosze, ale miło, że komuś się chciało pomyśleć o drobiazgach. Zresztą myślenie projektanta widać na każdym kroku – nawet roleta szklanego dachu zwija się do przodu, a nie do tyłu. Dzięki temu nad głowami pasażerów tylnej kanapy jest trochę więcej miejsca.
Napęd
Do napędu wersji Monte Carlo zastosowano silnik 1.5 TSI o mocy 150 KM – tutaj sprzężony z siedmiobiegową przekładnią DSG. Dla samochodów z segmentu kompaktowego to wręcz idealne źródło napędu. Wystarczająco dynamiczne, a dzięki systemowi chwilowego odłączania cylindrów także oszczędne. W kilkusetkilometrowej trasie, na drogach ekspresowych i normalnych, jednojezdniowych, udało mi się uzyskać zużycie dobrze poniżej sześciu litrów. Konkretnie 5,4 litra. Na autostradzie i w mieście wzrosło do 5,9 litra. Przy jeździe spokojnej, płynnej, ale też niezbyt powolnej. Być może, gdyby użyć trybu jazdy Eco, wynik udałoby się jeszcze trochę zbić. Ja jednak wolę tryb Individual. Można w nim dowolnie ustawić parametry pracy silnika, wspomagania, zawieszenia itd. Na ogół wybieram tryb sportowy dla zawieszenia i wspomagania układu kierowniczego, a dla silnika i skrzyni tryb Normal. W pełnym trybie Sport jedzie się oczywiście najprzyjemniej, ale rekordowo niskiego zużycia nie da się już uzyskać.
Podsumowanie
Nowa jakość Skody ma swoją cenę. Ten egzemplarz Kamiqa Monte Carlo to wydatek równych 130 tysięcy złotych. Jak za niewielkiego jednak crossovera, to oczywiście dużo. Ale też i nietrudno tak skonfigurować którąś z ofert konkurencji, żeby zbliżoną cenę uzyskać. Można oczywiście wybrać tańszą wersję, ale jednak zdecydowanie (jak zawsze) doradzałbym inwestycję w silnik 1.5 TSI, w miejsce trzycylindrowego 1.0 TSI.
Generalnie po nowej generacji modeli widać, że Skoda wypłynęła na szerokie wody. Być może nawet gdzieś na horyzoncie widać port o nazwie segment premium. Na pewno jednak port „marnej jakości samochodu budżetowego z kurą na masce i kierowcą w kapeluszu” został tak daleko za rufą, że już go wcale nie widać.
Tekst: Bartosz Ławski, zdjęcia: Paweł Bielak
Nasze pozostałe testy znajdziecie tutaj.
Jeśli podoba Ci się Overdrive i to co robimy, to możesz nas wspierać za pośrednictwem serwisu PATRONITE. Uzyskasz dostęp do dodatkowych materiałów i atrakcji. Dla wspierających fanów przewidujemy między innymi: dostęp do zamkniętej grupy na facebooku, własny blog na naszej stronie, gadżety, możliwość spotkania z naszą redakcją, uczestniczenie w testach. Zapraszamy na nasz profil na PATRONITE.