Bez walki o zasięg. Hyundai Kona Electric – test
Hyundai Kona to bardzo popularny model na naszym rynku, jednakże jego elektryczna wersja nie jest często widywana na ulicach. Teraz być może ma to szansę się trochę zmienić. Hyundai w listopadzie 2020 zaprezentował odświeżoną wersję elektrycznej Kony, a my w końcu stycznia br. mieliśmy okazję ją przetestować. Nie był to idealny okres na testowanie elektrycznego samochodu z uwagi na zimową pogodę i niskie temperatury. Hyundai Kona Electric jednak mile nas zaskoczył, o czym trochę później.
Odnowiona Kona
Hyundai Kona został wprowadzony na rynek w 2017 roku. Szybko stał się jednym z najpopularniejszych modeli Hyundaia w Europie, w tym także i w Polsce. Od europejskiej premiery sprzedano go w ponad 228 000 egzemplarzy. Wersja elektryczna znalazła w Europie aż 53 000 nabywców. Samochód zdobył również szereg nagród: 2018 iF Design, 2018 Red Dot, 2018 IDEA i był systematycznie doceniany przez dziennikarzy.
Hyundai Kona przeszedł lifting we wrześniu 2020 roku, a zmodyfikowaną wersję elektryczną producent pokazał w listopadzie. Na pierwszy rzut oka zmienił się kształt przodu, zderzaków oraz wszystkich świateł. Subtelnych zmian nie ma zbyt wiele. Producent w nowym modelu pozostawił koncepcję rozdzielonych – podwójnych świateł z przodu i z tyłu samochodu. Teraz dolne światła są nieco delikatniejsze i lepiej zintegrowane ze stylistyką samochodu.
Hyundai Kona Electric
Kona Electric dostępna jest w dwóch wersjach różniących się pojemnością baterii i mocą silnika. Podstawowa wersja jest wyposażona w akumulator o pojemności 39,2 kWh i silnik o mocy 136 KM (100 kW). Przyspieszenie do 100 km/h w tej wersji wynosi 9,9 sekundy, natomiast zasięg na jednym ładowaniu wg normy WLTP wynosi 305 km. Mocniejsza wersja posiada akumulator o pojemności 64 kWh i silnik o mocy 204 KM (150 KW), który zapewnia przyspieszenie do 100 km/h w 7,9 sekundy. Zasięg mocniejszej wersji wynosi już całkiem przyzwoite 484 km. Obie wersje napędowe zapewniają aż 395 Nm momentu obrotowego.
Z zewnątrz
Hyundai Kona Electric z zewnątrz rzuca się w oczy pełnym przodem pozbawionym wlotu powietrza. Na pierwszy rzut oka wygląda to… dziwnie. Przód jest przez to dość masywny i jedynie pod tablicą rejestracyjną znajduje się wąski pasek wlotów powietrza. Wyróżnia się także niesymetrycznie umieszczone z przodu gniazdo ładowania ukryte za klapką. Testowana wersja posiadała również dwukolorowy lakier – dach wraz z przednimi słupkami i lusterkami miał kolor biały. Osobiście lubię samochody w intensywnych kolorach, wyróżniające się na ulicach wśród samochodów w kolorze szaro – nijakim w pięciu odcieniach. Tutaj intensywny czerwony lakier połączony z kontrastującą bielą dachu zwraca wagę i jest po prostu żywy i ładny.
Wnętrze
Wewnątrz, testowana wersja Platinum z pakietem skórzanych foteli, wygląda luksusowo. Wnętrze, owszem posiada twarde plastiki, ale nie wszędzie i nie są to tworzywa marnej jakości. Konsola centralna jest podniesiona wyżej niż w wersjach spalinowych Kony. Tworzy ona swojego rodzaju most pod którym umieszczono półkę na np. telefon czy podręczne drobiazgi. Znajdują się tam też gniazda USB i 12V. To rozwiązanie podobne jak w testowanym ostatnio Renault Espace. Wyżej znajduje się zamykany schowek z ładowarką bezprzewodową i kolejnym gniazdem USB oraz dwa uchwyty na kubki. Obok nich umieszczono panel sterowania napędem z przyciskami wyboru znanymi z automatycznych skrzyń biegów. W samochodzie nie ma skrzyni biegów, ale guziki wyboru trybu jazdy i parkowania D, P, R i N są na swoim miejscu, podobnie jak w modelu Tucson. Górna część deski rozdzielczej wygląda już podobnie jak w wersjach spalinowych Hyundai Kona.
Uwagę zwracają też cyfrowe zegary i duży, bardzo wyraźny centralny wyświetlacz. Ma on przekątną 10,25 cala i poza funkcjami multimedialnymi wyświetla bardzo rozbudowane monitorowanie elektrycznego napędu. Widzimy stan naładowania baterii, przepływ energii, ale także procentowy wskaźnik zużycia energii przez poszczególne elementy samochodu. Wiemy dokładnie więc ile zużywa układ napędowy, a ile poszczególne elementy elektryczne, takie jak klimatyzacja czy elektronika samochodu.
Elektryk zimą…
Testowaliśmy Hyundaia Konę Electric w mocniejszej wersji z większym akumulatorem i w najwyższej wersji wyposażenia Platinum. Samochód posiadał wszystkie prądożerne elementy dodatkowego wyposażenia, w tym elektrycznie sterowane podgrzewane i wentylowane fotele oraz ogrzewaną kierownicę. W samochodzie elektrycznym wydawałoby się to zbytkiem zmniejszającym dość mocno zasięg, ale tutaj jego straty są jednak niewielkie. Na desce rozdzielczej samochód pokazuje liczbę kilometrów możliwych jeszcze do przejechania i po włączeniu prądożernych odbiorników nie dzieje się nic niepokojącego.
Jeździliśmy wcześniej elektrycznymi samochodami w których zasięg drastycznie spadał po włączeniu świateł, wycieraczek i podgrzewanej szyby. W Konie Electric owszem spada, ale o zaledwie kilka kilometrów. Ponadto samochód nie traci też zasięgu po nocy z kilkustopniowym mrozem. Naładowaliśmy samochód do pełna (do 99%) i zasięg wynosił 399 km dostępnych do przejechania. Po zimnej nocy, rano dalej wskazywał 399 km… To duże zaskoczenie bo samochody konkurencji po zimnej nocy pokazywały zasięgi o kilkadziesiąt km niższe. W niektórych przypadkach nawet o połowę niższe…
Jedziemy
Po uruchomieniu samochodu oczywiście… nic nie słychać. Samochód przyspiesza bardzo mocno praktycznie przy każdej prędkości. 204-konna wersja jest bardzo dynamiczna – 400 Nm momentu obrotowego potrafi na wilgotnym asfalcie zakręcić kołami przy 80 km/h. Oczywiście za moment systemy dohamowują koła, ale dynamika samochodu jest bardzo duża. Samochód przyspiesza równie dynamicznie na autostradzie bez problemu szybko osiągając dopuszczalne 140 km/h.
Rzadko mi się to zdarza ale dało się tym samochodem jeździć także w trybie ECO. W tym trybie zasięg był oczywiście największy i reakcja na wciśnięcie pedału gazu najwolniejsza, ale mimo to samochód był wciąż dynamiczny. W trybie sport napęd pokazuje najlepiej swoje możliwości. Z uwagi na swoją wagę i nisko umieszczone pod podłogą baterie, samochód jest też zadziwiająco stabilny w szybciej pokonywanych zakrętach. Oczywiście duża masa samochodu jest przy szybkich manewrach mocno odczuwalna, ale nisko położony środek ciężkości sprawia że samochód jest bardzo stabilny i prawidłowo reaguje na zmiany obciążenia przy hamowaniu. Można go nawet sprowokować do lekkiej nadsterowności, tym bardziej że system ESP reaguje z delikatnym opóźnieniem pozwalając na niewielki uśmiech na twarzy.
Krępującą ciszę w samochodzie pozwala przerwać doskonały system audio marki Krell. W połączeniu z dobrze działającymi bezprzewodowo Apple Car Play i Android Auto można delektować się muzyką czy też słuchać podcastów Overdrive ;-).
Jeździliśmy Hyundaiem Koną Electric w większości po mieście oraz w okolicach Warszawy. Pojechaliśmy także autostradą, gdzie bez problemu poruszaliśmy się z prędkościami rzędu ok 140 km/h. Oczywiście samochód zużywa wówczas znacznie więcej energii, ale dostępny zasięg nie spada drastycznie. Koną Electric spokojnie możemy wybrać się więc np. z Warszawy do Łodzi, co już nie byłoby możliwe niestety np. testowaną wcześniej Hondą e.
Podsumowanie
Ogólnie Hyundai Kona Electric nie odbiega komfortem ani wyposażeniem od spalinowej wersji. Oczywiście testując najwyższą wersję samochodu z pełnym wyposażeniem dodatkowym, trudno mieć zastrzeżenia, ale też samochód daje poczucie komfortu i bezpieczeństwa. Dotychczas testowane samochody elektryczne były związane z walką o zasięg. Stałe monitorowanie ile mamy baterii, dylematy czy dojedziemy na miejsce i czy będzie wolna ładowarka przyprawiały o stres. Hyundai Kona Electric jest pierwszym samochodem w którym tego stresu nie odczuwałem. Według WLTP zasięg mocniejszej wersji powinien wynosić 484 km, w warunkach zimowych wynosił realnie 400 km. To zasięg porównywalny z wersjami spalinowymi. Dla użytkownika jeżdżącego po mieście, na krótkich dystansach, może to oznaczać konieczność ładowania tylko raz na kilka dni. Ciekawi jesteśmy jak tego rodzaju test wypadnie latem, bez ogrzewania, ale za to z włączoną klimatyzacją.
Pytanie tylko czy koszt rzędu 200 tysięcy złotych jest uzasadniony przy tego typu samochodzie? Jeśli jednak mamy dostęp do szybkiej ładowarki, np. w pracy, to posiadanie elektrycznego samochodu z prawem do jazdy po buspasach i parkowania za darmo w Warszawie, staje się kuszące. Tym bardziej jeśli auto jest komfortowe i nie jest kompromisem ani pod względem osiągów ani wyposażenia. Ja osobiście pomimo początkowego sceptycyzmu przekonałem się do Kony Electric. Polecam wszystkim jazdę próbną tą wersją Kony. Mnie się podobało.
Tekst i zdjęcia: Paweł Bielak
Nasze pozostałe testy znajdziecie tutaj.
Jeśli podoba Ci się Overdrive i to co robimy, to możesz nas wspierać za pośrednictwem serwisu PATRONITE. Uzyskasz dostęp do dodatkowych materiałów i atrakcji. Dla wspierających fanów przewidujemy między innymi: dostęp do zamkniętej grupy na facebooku, własny blog na naszej stronie, gadżety, możliwość spotkania z naszą redakcją, uczestniczenie w testach. Zapraszamy zatem na nasz profil na PATRONITE.