MotoryzacjaNajważniejszeTesty

Dostawczy crossover. Ford Transit Connect Active – test

Globalizacja sprawiła, że wszędzie w świecie jemy te same hamburgery i jeździmy tymi samymi samochodami. Forda Transita równie łatwo dziś spotkać na ulicach Detroit, jak Wrocławia czy innej Barcelony. Dla koncernu taka unifikacja gamy to czysty zysk, choć akurat Ford miewa odstępstwa od reguły. I tak na przykład mniejszy Transit, czyli Connect, w Europie występuje tylko jako pojazd użytkowy. Może być albo blaszany, albo – jako kombi – osobowy, ale już typowy kombivan Tourneo Connect (test tutaj) z Forda ma tylko znaczki. Oczywiście, Tourneo dostępny jest tylko w Europie, w USA i wszędzie indziej Transit to Transit, niezależnie od nazwy serii określającej wielkość. Transit Connect to zatem 100% Forda w Fordzie (prawie, ale o tym później). Konkurencja w segmencie jest spora, a samochód ma już swoje lata – dekada to nawet na rynku dostawczaków dość dużo.

Ford Transit Connect Active 1.5 Ecoblue
Active

Mimo to Connect nadal radzi sobie dobrze, może dlatego, że to jeden z najładniejszych tego typu samochodów. Ale zanim pojawi się całkowicie nowy model (być może znowu VW Caddy ze znaczkami Forda, tego jeszcze nie wiemy) zainteresowanie trzeba jakoś podtrzymać. Najlepiej więc użyć metody, która sprawdziła się już w niejednym aucie osobowym, czyli dodać parę stylistycznych akcentów, które samochód wizualnie „uterenowią”. Brzydkie słowo, ale zabieg do tego się sprowadza. Dodatkowe nakładki, osłony, większe koła, trochę podniesiony prześwit i groźniejszy wygląd to charakterystyczne cechy modeli z serii Active. W przypadku Fiesty czy Focusa zadziałało, czemu więc patentu nie powtórzyć przy niby to zwyczajnym blaszaku?

Rzeczywiście – Transit Connect Active wygląda znacznie lepiej niż taki zwyczajny van. Felgi, relingi, osłony, szczególnie w połączeniu z metalizowanym lakierem robią robotę. To, oczywiście, tylko wizualne poprawki, samochód nadal służy do pracy, a nie zabawy. Przyjmie na pokład 800 kg towaru, choć pod takim obciążeniem nie będzie rozwozić go ekspresowo. Bo ten brakujący procent Forda w Fordzie to silnik. Półtoralitrowy Diesel 1.5 Ecoblue to przecież pochodzący z PSA 1.5 HDi. Ale Ford od wielu lat korzysta z tych francuskich diesli i nigdy nie było powodów do narzekania. Tyle, że 1.5 HDi na ogół ma 130 KM, co w zupełności wystarcza, tutaj niestety moc ograniczono do 100 KM. To trochę mało – a 250 Nm momentu też nie jest wartością powalającą.

Ford Transit Connect Active 1.5 Ecoblue
Diesel 1.5 Ecoblue

Pusty samochód nie jest przesadnie powolny, w czym wydatnie pomaga ośmiobiegowy automat. Ale kilkaset kilogramów ładunku może sprawiać problemy. Nie warto też włączać trybu Eco, oszczędność jest praktycznie żadna, a niższe obroty zdecydowanie „zamulają”. Przy normalnej jeździe, oczywiście z wyłączonym systemem start-stop, zmieścimy się w sześciu litrach. Dlaczego mocniejszego wariantu nie można mieć nawet za dopłatą, nie wiem. Niby 30 KM to nie tak dużo, ale jeśli ich nie ma, to się czuje. Zresztą alternatywy za bardzo nie ma – jedynym dostępnym silnikiem benzynowym jest litrowa trzycylindrówka.

Wnętrze

Wewnątrz natomiast, co nie dziwi, spotkamy mnóstwo elementów znanych z Fiesty. Generalnie, gdyby nie przegroda za plecami, można by pomyśleć, że jedzie się właśnie Fiestą. Bo Transit Connect zachowuje się zupełnie jak samochód osobowy. Prowadzi się precyzyjnie, a zawieszenie jest raczej komfortowe. Poza tym, pomimo że wnętrze wykonano z typowego dla Forda twardego plastiku, jakość wykończenia jest dobra, nic nie trzeszczy, nic nie stuka.

Ford Transit Connect Active 1.5 Ecoblue
Wyposażenie

Wyposażenie też śmiało można porównać z jakąś wyższą wersją Fiesty czy Focusa. Dwustrefowa klimatyzacja, kamera cofania, czujniki z przodu i z tyłu, do tego Android Auto i Apple Car Play. Przydają się, bo w egzemplarzu testowym nie ma nawigacji. Oczywiście, można ją dokupić. Fotele też chyba pochodzą z Fiesty Active, mają spory zakres regulacji, choć kierowcy bardzo, ale to bardzo, będzie brakować podłokietnika. To jedyne zastrzeżenie, bo poza tym Connect jest bardzo przyjemny i w prowadzeniu, i w obsłudze. Klimatyzację ustawia się pokrętłami, większość podstawowych funkcji ma normalne przyciski. Jest też, oczywiście, centralny ekran dotykowy, ale działa dość przyzwoicie, a menu nie jest zbyt skomplikowane.

Ładownia

Ładownia jest dość wąska, wystarczy jednak na włożenie typowej palety, a nawet dwóch, bo z kolei ma długość nieco ponad dwóch metrów. Tylne drzwi można otworzyć o 180˚, co ułatwia załadunek. Boczne natomiast są raczej niezbyt duże i będą używane raczej przy transporcie mniejszych przedmiotów. Jeśli chcemy przewieźć coś dłuższego, można otworzyć klapę w przegrodzie i wsunąć tę rzecz pod fotel pasażera. Przy braku przesuwnych drzwi z lewej strony na burcie można coś zabudować, chociaż dostęp – ze względu na małą wysokość – nie będzie wygodny. Ale małe vany rzadko służą jako podstawa do zabudowy.

Dobrze wyposażony Transit Connect Active robi się drogi. 151 tysięcy netto (brutto przy samochodach dostawczych raczej nikogo nie interesuje) to sporo za kompaktowego blaszaka, nawet wyróżniającego się wyglądem. Tyle tylko, że ta wersja niekoniecznie jest ofertą dla dużych flot. To raczej samochód dla małego biznesu, w którym często jedynym pracownikiem jest właściciel. Zależy mu więc na tym, żeby samochód, poza walorami użytkowymi, był po prostu wygodny. A zadziorny wygląd przekona klientów, że firmie zależy także na wizerunku. Jednak Transit Connect już długo na rynku nie wytrzyma. Mniejszy Courier i większy Custom doczekały się nowych modeli. Co Ford zrobi z Connectem – pewnie nawet w centrali jeszcze nie wiedzą. Być może skończy się na adaptacji Caddy, ale to ograniczyłoby możliwości eksportowe. Możliwe jest więc, że Ford zrobi własnego następcę. Pewnie hybrydowego i elektrycznego, ale to już kwestia nie tyle wymogów rynku, ile zaostrzających się norm.

Tekst: Bartosz Ławski, zdjęcia: Paweł Bielak

Pozostałe testy tutaj



Postaw mi kawę na buycoffee.to

Jeśli podoba Ci się Overdrive i to co robimy, to możesz nas wspierać za pośrednictwem serwisu PATRONITE. Uzyskasz dostęp do dodatkowych materiałów i atrakcji. Dla wspierających fanów przewidujemy między innymi: dostęp do zamkniętej grupy na facebooku, własny blog na naszej stronie, gadżety, możliwość spotkania z naszą redakcją, a także uczestniczenie w testach. Zapraszamy zatem na nasz profil na PATRONITE.

3 komentarze do “Dostawczy crossover. Ford Transit Connect Active – test

    • Dziękuję za chyba jedyny w kraju test tej wersji connecta (choć skromny).
      Posiadam takiego tylko z dieslem 1.5 i 120km oraz dodatkowo tempomatem adaptacyjnym, blis, precollision assist, utrzymaniem na pasie ruchu, słowem full opcja, nawet więcej niż auto opisane teście.
      Auto zamawiałem w 2021, że zdejmowanym hakiem płaciłem za niego 98tys netto! To jest teraz przy mojej wersji ponad 60tys różnicy i na dodatek dziś już nie można zamówić silnika 120km, zostają tylko 100.
      Jeździłem wieloma małymi vanami ale ten przebija je pod wieloma aspektami, nie tylko świetny wygląd jak na dostawczaka, ale i komfort, prowadzenie, ładowność (u mnie wersja z blisko 1t), świetne spalanie, wersja 120km jeździ bardzo przyjemnie, walory użytkowe, schowki, auto można uruchomić by rozgrzać/schłodzić, zamknąć/otworzyć przez telefon. Idealne na długie trasy.
      W tekście jest trochę błędów:
      1. Silnik diesel: od 2019 to jest już autorska konstrukcja forda. Wcześniej było awaryjne 1.6 od PSA, wiem bo znam użytkowników tego auta z poprzednim silnikiem.
      2. Boczne drzwi w wersji L2 mają największy z dostępnych w tej klasie otwór. Konkurencja ma te samą szerokość zarówno w wersji L1 i L2. A u forda jest znacznie szerzej.
      3. Wersja Active na Polskę ma 2 fotele bez otworu na długie przedmioty w ścianie grodziowej. Na Europę zachodnią dało się zamówić 3 fotele z otworem na długie przedmioty w ścianie. Czyli albo 2 wygodne fotele albo 1 wygodny fotel + ławka na 1,5 osoby 🙂
      4. Była też wersja Tourneo tego modelu wycofana w 2021 (również posiadam, zamawiałem w tym samym czasie). Funkcjonalnością bije na głowę następcę tego modelu, czyli Caddy-ego ze znaczkiem Forda. Nawet pracownicy w fordzie na to zwracali uwagę. Ten stary model eksportowano też do USA (connecty produkowano w Valencji) z silnikiem 2.0, chyba 170km, osobnymi fotelami z tyłu i wentylacja na tylne rzędy siedzeń. Niestety wersje na Europę już tych bajerów nie miały.
      Jeśli ktoś się zastanawia nad tym autem to uczciwie polecam.

      Odpowiedz
  • P.S. może Ford po obecnej wersji Tourneo Connecta zmądrzeje i następcę stworzy sam. Na pewno będzie to świetna konstrukcja, co widać teraz po obłędnym nowym Ranger czy Custom-ie. VW wg. mnie może się od nich uczyć projektowania aut.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *