MotoryzacjaNajważniejszeTesty

Cóż, ze Szwecji… Test Volvo V60 T8 Twin Engine Polestar Engineered

Pamiętacie Volvo 240? Na pewno, w końcu to samochód, który można by postawić w Sèvres jako wzorzec kombi. Przez 20 lat wyprodukowano ich 3 miliony. Volvo 240 kombi nazywane było „telewizorem” ze względu na charakterystyczny kształt tylnej szyby, przypominającej ekran telewizora kineskopowego. To były takie pudła, których nie można było powiesić na ścianie, świetnie za to sprawdzały się w roli leżanki dla kotów. A na szklanym ekranie można było czasem coś obejrzeć.

Minęły lata, nawet długowieczne Volvo wprowadziło nowe modele. Prawowitym następcą 240 jest teraz V60. Od niedawna w zupełnie nowej odsłonie. I to jakiej… tak ładnego kombi chyba jeszcze nigdy nie widziałem. Z daleka V60 bardzo przypomina większego brata, czyli V90. Jest jednak mniejsze, a dzięki temu bardziej proporcjonalne. Zachowuje natomiast wszystkie smaczki stylistyczne obecnej generacji Volvo – szeroki grill, światła w kształcie długich listewek i znak rozpoznawczy wszystkich kombi Volvo – tylne lampy w słupkach.

Spójna stylistyka

Tego samochodu nie sposób pomylić z żadnym innym. Trzeba też przyznać, że we wszystkich aktualnych modelach styliści odwalili kawał dobrej roboty. Od najmniejszego po największy wszystkie wyglądają spójnie, akcenty stylistyczne stosowane są konsekwentnie, mimo to jednak żaden z nowych modeli Volvo nie razi sztucznie pompowanym „rodzinnym” podobieństwem. Nie wymienię tu marki, której samochody są prawie nie do odróżnienia, wystarczy powiedzieć, że nie jest to marka szwedzka…

Kombi z pazurem

Jednak rodzinne kombi to nie jest samochód, za którym ludzie się oglądają. Ale jest V60, które można uznać za wyjątek od tej reguły. Oklejone półmatową folią w kolorze… powiedziałbym, że szarobrązowym, ale to by było za łatwe. W palecie modelarskiej ten kolor to „Dark Iron” – słusznie, w końcu Szwedzi, poza wycinaniem lasów na kartony TetraPaku zajmują się głównie wydobywaniem rudy żelaza. A samochód powstał ze słynnej szwedzkiej stali…  Niespotykany kolor to jednak tylko drobny akcent. Większą uwagę  przyciągają dwudziestocalowe felgi, za którymi (z przodu) tkwią ogromne tarcze hamulcowe i pomalowane na złoto sześciotłoczkowe zaciski Brembo. Sportowe hamulce w rodzinnym kombi? To chyba tylko Szwedzi mogą wpaść na coś takiego, w końcu zdarza im się wymyślać różne dziwne rzeczy, jak samolot ze statecznikami z przodu. Zatem sportowy samochód w nadwoziu kombi też dziwić nie powinien. A to jest samochód sportowy. Poza hamulcami świadczy o tym jeszcze fabrycznie montowane regulowane zawieszenie Öhlins.

Hybryda plug-in

Robi się jeszcze ciekawiej, gdy odkrywamy, że to sportowe rodzinne kombi to hybryda plug-in. Trochę wyjaśnia pełna nazwa modelu – V60 T8 Twin Engine Polestar Engineered. Twin Engine to niby nic odkrywczego, każda hybryda ma dwa silniki. Tutaj jednak silnik spalinowy napędza koła przednie, a elektryczny – tylne. Można więc jechać z napędem na przód, na tył, a gdy pracują obie jednostki – na wszystkie cztery koła. Łączna moc systemowa układu to – po kuracji Polestar – 408 KM, a łączny moment obrotowy – 670 Nm. Wystarczy, żeby ważący dwie tony samochód katapultować do setki w 4,4 sekundy.

Jedziemy

Ale to przecież plug-in, samochód półelektryczny, z założenia obliczony na oszczędność paliwa. Oczywiście – wszystko jednak zależy od wybranego trybu jazdy. Po pełnym naładowaniu baterii zasięg napędu elektrycznego to 45-46 kilometrów w trybie Hybrid, a trybie Pure nawet 48. W obu tych trybach układ preferuje jazdę na napędzie elektrycznym aż do wyczerpania baterii, na krótkich odcinakach silnika spalinowego można więc ani razu nie usłyszeć. Można za to wymusić jego włączenie – albo poprzez funkcję doładowania baterii, albo po prostu przełączając skrzynię biegów w pozycję zmiany manualnej. Odzyskiwanie energii wtedy nadal działa, ale jak normalna hybryda auto zaczyna się zachowywać dopiero po powrocie do pełnego automatu. Podobnie, gdy bateria się wyczerpie. Funkcja ruszania na silniku elektrycznym jest zachowana, a im więcej energii z hamowania system odzyska, tym częściej przechodzi w trakcie jazdy na napęd elektryczny. W trybie Constant AWD obie jednostki pracują jednocześnie, a w trybie Polestar…  no, to zupełnie inna bajka.

Po wybraniu tego trybu grzeczny, hybrydowy Dr. Jekyll nagle znika, a z piekielnych czeluści wyłania się potworny Mr. Hyde. Sam silnik spalinowy ma 313 koni, a „dopchnięty” dodatkową mocą silnika elektrycznego i jego dostępnym od zera momentem obrotowym sprawia, że sportowe hamulce okazują się bardzo, ale to bardzo potrzebne. Przydaje się też zawieszenie Öhlinsa – samochód jest ciężki, i to się czuje, ale dzięki nisko położonemu środkowi ciężkości nie przechyla się ani nie wykazuje tendencji do podsterowności. Jest tylko jeden problem – tak rozumiana „hybrydowość” nie ma nic wspólnego z ekologią, bo i benzyna, i prąd znikają wprost proporcjonalnie do uzyskiwanych prędkości. Ale po dotarciu do ładowarki i kilku godzinach oczekiwania można znowu cieszyć się ciszą i spokojem samochodu elektrycznego.

Oszczędnie albo…

Jeżdżąc normalnie w trybie Pure, nawet po wyczerpaniu baterii uzyskiwałem zużycie poniżej czterech litrów. Raz udało się nawet dotrzeć do celu na prądzie, tam naładować i także na prądzie wrócić, dzienne zużycie paliwa wyniosło więc 0 litrów. Czyli sposób wykorzystania tego samochodu zależy wyłącznie od preferencji kierowcy. Podejrzewam, że większość właścicieli będzie korzystać z niego tak, jak ja – normalnie, codziennie raczej oszczędnie, hybrydowo lub całkiem elektrycznie. Ale raz na jakiś czas aż prosi się o krótką wycieczkę na tor i „przepalenie” zaoszczędzonego paliwa. To chyba jedyny sens posiadania takiej sportowej hybrydy, jaki przychodzi mi do głowy.

Wnętrze

Poza tym to normalne V60 – rodzinne kombi z dużym bagażnikiem, doskonale wykonane i wyposażone. Układ baterii wymusił pewne kompromisy – tunel środkowy jest wyższy niż normalnie i w zasadzie nie ma w nim nawet schowka. Z tyłu są w zasadzie dwa miejsca, bo środkowe (mimo, że oficjalnie jest) nie nadaje się do jazdy. Musiano też zrezygnować z panelu sterowania klimatyzacją dla tylnych siedzeń, ale nawiewy w słupkach drzwi, tradycyjne dla Volvo, zachowano.

Bezpieczeństwo

W tej wersji systemy bezpieczeństwa są szczególnie przydatne,  i tu Volvo jak zwykle nie zawodzi. System IntelliSafe dba o wszystko. Zwolni, dohamuje, wróci na pas. Przez lata celem konstruktorów było zminimalizowanie skutków zdarzeń drogowych, zakładali, że są nieuchronne. Ale Volvo idzie teraz o krok dalej: chcą zapobiegać zdarzeniom, po prostu nie doprowadzać do sytuacji kolizyjnych. Twierdzą, że już niedługo  nikt w ich samochodach nie będzie ginąć i jestem gotów w to uwierzyć. Od tego trzeba zacząć przymiarki do jazdy autonomicznej – samochód ma unikać zderzenia, przewidując, że może do niego dojść. Na ile komputer będzie w stanie wybrać najlepszy sposób, zobaczymy.

Póki co Volvo potrafi już nie tylko ostrzegać kierowcę, ale i interweniować samodzielnie. Część z tych systemów można jednak odłączyć, a w samochodzie całkowicie autonomicznym nie będzie to możliwe. Ja na razie traktuję je jako wsparcie, uzupełnienie, które absolutnie nie zwalnia mnie z myślenia i przewidywania. Tak, wspólnymi siłami – moimi i samochodu – możemy być bezpieczniejsi dla siebie i innych. Ale odpowiedzialność nadal spoczywa na mnie jako kierowcy. Szczególnie, gdy zdecyduję się odesłać Dr. Jekylla i zaprosić Mr. Hyde’a. Nad osiągami trzeba zapanować.

Podsumowanie

Volvo V60 T8 Twin Engine Polestar Engineered to dziwny  samochód, może właściwszym słowem byłoby „niezwykły”. Nie będzie popularny, do Polski trafiło ledwie kilkanaście egzemplarzy. Mimo to nie zdziwię się, jeśli wszystkie są już sprzedane, i to pomimo ceny przekraczającej 300 tysięcy złotych.

Tekst: Bartosz Ławski, zdjęcia: Paweł Bielak

Nasze pozostałe testy znajdziecie tutaj.

Test Volvo V60 T8 Twin Engine Polestar Engineered
Volvo V60 T8 Twin Engine Polestar Engineered

Jeśli podoba Ci się Overdrive i to co robimy, to możesz nas wspierać za pośrednictwem serwisu PATRONITE. Uzyskasz dostęp do dodatkowych materiałów i atrakcji. Dla wspierających fanów przewidujemy między innymi: dostęp do zamkniętej grupy na facebooku, własny blog na naszej stronie, gadżety, możliwość spotkania z naszą redakcją, uczestniczenie w testach. Zapraszamy na nasz profil na PATRONITE.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *