Dla cierpliwych. Fiat Tipo Cross 1.0 – test
Globalizacja chadza dziwnymi ścieżkami. Gdy w 2014 roku powstał transatlantycki koncern Fiat Chrysler Automobiles, uważano to za najbardziej egzotyczną fuzję, jaką można było wymyślić. Z czasem jakoś to się dotarło, choć Chrysler zniknął z Europy a Lancia praktycznie padła. Ale na początku roku 2021 zrobiło się jeszcze dziwniej, bo FCA połączyło się z PSA, tworząc globalny holding pod ładnie brzmiącą, ale niewiele mówiącą nazwą Stellantis. W zasadzie celem przedsięwzięcia jest produkowanie samochodów na gratach Peugeota, tylko, zależnie od marki, inaczej poubieranych. No i naturalnie najlepiej elektrycznych. Jednak unifikacja w przypadku wyrobów FCA nie będzie taka prosta – to nie jest zwykłe opracowanie kilku modeli jak zdarzyło się z Oplem. Na razie Fiat ma jeszcze sporą autonomię i być może nie da sobie jej zbyt łatwo wyrwać.
Ale sam Fiat niewiele ma do zaprezentowania. Sztandarowym produktem nadal jest muzealna pięćsetka. Na szczęście jest jeszcze Tipo, udanie nawiązujące do tego, na czym Fiat zawsze znał się najlepiej – czyli samochodu typu 124, popularnego na całym świecie, prostego w konstrukcji i odpornego na warunki w krajach zwanych „rynkami wschodzącymi”.
Lifting
Tego, co dobre, nie zmienia się zbyt często, dlatego Tipo na lifting czekało prawie pięć lat (nasz test wersji sprzed liftingu tutaj). Ale jest, z zewnątrz widoczny głównie z przodu. Jest trochę nowocześniej, są światła w technologii LED, rewolucji stylistycznej jednak nie ma. Słusznie, Tipo i tak należy do raczej udanych projektów, nie ma więc powodu do zmian na siłę. Pojawił się natomiast nowy wariant nadwozia, zwany Cross. To po prostu hatchback z trochę większym prześwitem i bojowo wyglądającymi dodatkami, taki niby crossover. Prawda jest taka, ze ktoś ewidentnie dostrzegł sukces Dacii Sandero Stepway i postanowił pójść tym śladem. Aczkolwiek Tipo to klasyczny segment C, Sandero jest jednak trochę mniejsze. Fiat Tipo Cross wygląda całkiem dobrze, spełnia swoje zadanie odróżniając się od zwyczajnych modeli. A przecież o to chodziło…
Niewiele natomiast zmieniono wewnątrz, choć te zmiany są w sumie istotniejsze od tych zewnętrznych. Mamy więc nowy ekran centralny, o przekątnej 10,25 cala (sporo), z zupełnie nowym systemem infotainment. Ekran jest doskonale czytelny, obsługą przypomina wręcz multimedia znane z Porsche, bo zastosowano podobny podział.
W samochodzie testowym nie ma co prawda fabrycznej nawigacji, ale tak bezprzewodowy Apple CarPlay, jak i Android Auto działają bardzo dobrze. Do tego bezprzewodowa ładowarka smartfona, bezkluczykowy dostęp, automatyczna klimatyzacja oraz sporo elementów podnoszących bezpieczeństwo. W wariancie Cross fotele wyposażono w materiałową tapicerkę, która co prawda wygląda jak pochodząca z odzysku (i pewnie przynajmniej w części istotnie pochodzi), ale okazuje się zaskakująco przyjemna w użytkowaniu. Nie jest śliska, a ogrzewanie foteli działa bez zarzutu.
Cyfrowe zegary
Więcej zastrzeżeń budzi natomiast cyfrowy zestaw wskaźników kierowcy. Niby czytelny, z centralnym prędkościomierzem i miejscem do wyświetlania informacji z komputera pokładowego. Ale obrotomierz i wskaźnik poziomu paliwa to raczej standard lat 90-tych. Składają się z kwadracików, które nigdy nie wskazują niczego dokładnie… To akurat można było lepiej rozegrać. Natomiast to w zasadzie jedyne zastrzeżenie do wnętrza Tipo. Nadal jest bardzo obszerne, także z tyłu, nadal ma ogromny i ustawny bagażnik o pojemności 440 litrów. W końcu hatchback to po prostu krótsze kombi…
Czemu zabrano silnik…?
Niestety, to koniec pochwał testowego Tipo. Bo dużo zmieniono na lepsze, ale jedna zmiana jest zdecydowanie potwierdzeniem zasady, że lepsze jest wrogiem dobrego. Tipo otóż zyskało nowy silnik, choć słuszniej byłoby powiedzieć, że silnik mu po prostu zabrano. Zamiast stosowanego poprzednio silnika 1.4 o mocy 95 lub 120 KM (z turbiną), który demonem prędkości może nie był, ale wykazywał się sporą kulturą pracy, pod maskę Tipo wsadzono… jakżeby inaczej, litrowy, trzycylindrowy motorek od pralki.
Niby ma 100 KM, niby 190 Nm momentu (podobno osiąganego przy 1500 obr./min) ale nie jedzie. Nie i tyle. Żeby nie było, nie ma tu żadnych trybów jazdy i nie włączyłem przypadkiem trybu Eco. Nie, to po prostu nie przyspiesza. Niby chce, niby się wkręca, ale niewiele za tym idzie. Duża w tym „zasługa” pięciobiegowej skrzyni manualnej, która pamięta chyba czasy Ritmo, a do której pracy też można mieć spore zastrzeżenia.
Miało być ekologicznie…
W efekcie nawet wykazując się mnóstwem anielskiej cierpliwości trudno zejść poniżej ośmiu litrów na 100 kilometrów. Jak to ma być proekologiczne to ja jestem perską baletnicą – poprzednio testowane kombi (przedliftowe) z silnikiem 1.4 T-Jet 120 KM bez żadnego wysiłku spalało o litr mniej. Na pocieszenie dodam, że system Start-Stop, którego natychmiastowe wyłączenie jest obligatoryjne, nie uruchamia się ponownie po włączeniu samochodu – jego dezaktywacja jest zapamiętywana. Co tylko potwierdza, że ten system to kolejna pseudoekologiczna ściema. Chwała Fiatowi za to, że pozwala nie walczyć z tym wynalazkiem.
Plusy i minusy…
Szkoda, wielka szkoda, że tyle poprawiono, a to co najważniejsze popsuto. Na szczęście Fiat Tipo Cross dostępny jest także z dieslem 1,6 litra o mocy 130 KM i momencie obrotowym 320 Nm. Jest tam też normalna sześciobiegowa skrzynia (automat, niegdyś dostępny, chyba w ogóle z oferty zniknął). Z całą pewnością palić będzie to nieporównywalnie mniej, a i przyjemność z jazdy dawać dużo większą. Za, oczywiście, znacznie większe pieniądze. Fiat Tipo Cross benzynowy startuje od 87.600 zł, a za diesla trzeba na dzień dobry wyłożyć już 99.600. To dużo, jak za samochód jednak w zasadzie budżetowy. Kilka dodatków i spokojnie przekraczamy sto tysięcy. O ile jednak przy dieslu można się jeszcze zastanawiać, o tyle słabiutka benzyna absolutnie nie jest takiej ceny warta. Oddajcie porządny czterocylindrowy silnik, a inaczej pogadamy.
Tekst: Bartosz Ławski, zdjęcia: Paweł Bielak
Nasze pozostałe testy znajdziecie tutaj.
Jeśli podoba Ci się Overdrive i to co robimy, to możesz nas wspierać za pośrednictwem serwisu PATRONITE. Uzyskasz dostęp do dodatkowych materiałów i atrakcji. Dla wspierających fanów przewidujemy między innymi: dostęp do zamkniętej grupy na facebooku, własny blog na naszej stronie, gadżety, możliwość spotkania z naszą redakcją, uczestniczenie w testach. Zapraszamy zatem na nasz profil na PATRONITE.