MotoryzacjaNajważniejszeTesty

Air France. Renault Trafic SpaceClass 2.0 dCi – test

W czasach prehistorycznych, czyli jakieś ćwierć wieku temu, przerobienie furgonetki na busa było banalnie proste. Wstawiano okna i jakieś siedzonka, dla większego komfortu podłogę pokrywano gumą, a boki sklejką. Voilà, mikrobus jak złoto.

Dzisiaj samochody dostawcze, a co za tym idzie, ich osobowe wersje, zmieniły się chyba bardziej, niż zwykłe osobówki. No, nie ma jeszcze dostawczego SUV-a, ale spokojnie, dojdziemy i do tego. Miejsce pracy kierowcy upodobniło się do zwykłego samochodu. Kierownica nie leży już płasko, dźwignia zmiany biegów nie wystaje na metr z podłogi, a fotel musi być po prostu wygodny.

Renault Trafic SpaceClass

Natomiast osobowi kuzyni blaszanych dostawczaków to już prawdziwa arystokracja. Mobilne biura, czy luksusowe busiki, którymi nie wstyd podwieźć VIP-ów wprost pod czerwony dywan to zupełnie osobny segment tego typu pojazdów. Niby wygląda podobnie do furgonetki rozwożącej pieczywo, ale na tym koniec. Prawie każdy bus ma taką luksusową wersję. Ma też Renault Trafic – nazywa się SpaceClass. Do niedawna była to jedyna nazwa, jaką na tym samochodzie można było znaleźć. Brak oznaczenia modelu na tylnej klapie to wyraźne odcięcie się od robotniczego pochodzenia, ot, taki arystokrata z awansu. Ale Trafic SpaceClass przeszedł niedawno lifting i nazwa wróciła na swoje miejsce – cóż, demokracja…  W zasadzie ten model powinien nazywać się Caravelle, jak pierwszy francuski odrzutowiec pasażerski, ale tę nazwę już dawno temu „ukradli” Niemcy dla jednej z wersji VW Transportera.

Z zewnątrz

Postarano się o godny wizerunek – SpaceClass ma chromowany grill, czarne klamki, siedemnastocalowe felgi aluminiowe i bardzo mocno przyciemniane boczne szyby. Ma nawet dedykowany dla siebie metaliczny lakier Gris Comète. Widać z daleka, że jadą nim jakieś ważniaki. Albo jacyś Men in Black, bo służby specjalne też kochają takie samochody. Ale wygląda dobrze, i pod luksusowym hotelem, i pod salonikiem VIP na lotnisku. W modelu poliftowym zadbano o jeszcze większe podobieństwo do osobowych Renault – nowe, całkowicie LEDowe światła są prawie takie jak w Espace czy Talismanie.

Wewnątrz

Obecny w samochodzie testowym jest  pakiet „Signature” – z tylko dwoma skórzanymi fotelami w drugim rzędzie, za to obracanymi. Do tego przesuwna półka ze składanym stolikiem i można negocjować ważne kontrakty niczym w dyspozycyjnym odrzutowcu. Tym bardziej, że na słupkach przy drzwiach są wejścia USB i gniazdko zasilania 230V. I to właśnie położenie tyłem do kierunku jazdy jest dla foteli drugiego rzędu najlepsze – siedząc vis-à-vis można swobodnie rozmawiać. Szyny poprowadzono przez całą kabinę, możliwości aranżacji jest więc naprawdę dużo. A w wersji z długim rozstawem osi jest też mnóstwo miejsca na bagaż. Dla porządku dodam, że w ofercie jest pakiet „Escapade”, który umożliwia przerobienie tylnej kanapy na duże łóżko. Ale, cóż, biznesowi podróżnicy na ogół sypiają w lepszych warunkach. A na czterech miejscach znajdziemy mocowania Isofix, na upartego Renault Trafic SpaceClass może więc być samochodem rodzinnym. Nie wiem tylko, czy da się go sfinansować z 500+.

Facelifting niestety nie objął wnętrza. Nadal są w nim zegary ze starego Clio, z którego pochodzą też ekran systemu R-Link i panel sterowania klimatyzacją. Ale fotel kierowcy jest wygodny, zasięg regulacji duży, można więc bez problemu znaleźć wygodną i bezpieczną pozycję za (oczywiście obszytą skórą) kierownicą. W porównaniu z niegdysiejszymi busikami SpaceClass to już zupełnie inna liga. Chociaż większego Mastera potraktowano lepiej i lifting objął także wnętrze.

Napęd

A jeździć SpaceClass też potrafi z klasą. Do wyboru są dwa silniki  – podwójnie zaturbiony Diesel 1,6 dCi o mocy 145 KM z sześciobiegowym manualem lub dwulitrowy Diesel o mocy 170 KM sprzężony z sześciobiegową przekładnią dwusprzęgłową EDC. Chociaż słabszy silnik radzi sobie całkiem dobrze, pełną przyjemność z jazdy daje dopiero mocniejsza jednostka z automatem. Moment 380 Nm pozwala płynnie przyspieszać z niskich obrotów, jednocześnie skrzynia (nawet po wciśnięciu przycisku Eco) nie stara się sztucznie zaniżać obrotów, dzięki czemu nic nie drży i nie stuka.

Jedziemy

Trafic SpaceClass nie boi się też autostrady. Dozwolone 140 to zaledwie drobna część jego możliwości. Nie, żebym namawiał do złego, ale przy wyprzedzaniu kolumny ciężarówek wyższe prędkości pojawiają się błyskawicznie. Na dodatek w ogóle się ich nie czuje, a w środku jest cicho i przyjemnie. No dobrze, trzeba być czujnym – jak każde „pudło” Trafic jest bardzo podatny na podmuchy wiatru i lepiej mocno trzymać kierownicę. Nie ma natomiast żadnego skakania, nawet „na pusto”. Po pierwsze, tylne siedzenia, wygłuszenia, osłony itp. swoje ważą. Tak całkiem pusto zatem nie jest. Po drugie, tylne zawieszenie to normalna belka skrętna, a nie żadne resory piórowe i siedzi to na drodze bardzo ładnie.

I niezależnie od tego, czy podróżujemy autostradą, czy przeciskamy się przez miejskie korki, SpaceClass (przynajmniej u mnie) pali około 8,5 litra oleju napędowego na 100 kilometrów. Po prostu tak ma i już. Jak na siedmioosobowego busa całkiem przyzwoity wynik.

Podsumowanie

Mimo całego mojego sentymentu dla Trafica mogliby w nim więcej zmienić. Wiem, że w tego typu samochodzie najważniejsi są pasażerowie, jednak komfort kierowcy też się liczy. Niby jest wszystko, co do bezpiecznej i komfortowej jazdy potrzebne. Ale brak jakichkolwiek zmian we wnętrzu jednak rozczarowuje. Konkurencyjne busy, choćby Volkswagen Multivan czy wspólny model Toyoty i PSA, mają już znacznie nowocześniejsze „miejsce pracy”.  Renault nadrabia jednak ceną. W pełni wyposażony Trafic SpaceClass z silnikiem 2.0 dCi kosztuje 200 tysięcy złotych, o około 100 mniej niż nowocześniejszy Multivan. A swoją rolę spełnia nie gorzej.

Tekst: Bartosz Ławski, zdjęcia: Paweł Bielak

Nasze pozostałe testy znajdziecie tutaj.


Jeśli podoba Ci się Overdrive i to co robimy, to możesz nas wspierać za pośrednictwem serwisu PATRONITE. Uzyskasz dostęp do dodatkowych materiałów i atrakcji. Dla wspierających fanów przewidujemy między innymi: dostęp do zamkniętej grupy na facebooku, własny blog na naszej stronie, gadżety, możliwość spotkania z naszą redakcją, uczestniczenie w testach. Zapraszamy na nasz profil na PATRONITE.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *